
STORY OF MANA

Marka
Mana Mana powstała w 2011 roku w Starogardzie Gdańskim w małym
pokoiku mojego domu rodzinnego. Pierwotny pomysł na firmę to
usługi haftu komputerowego. Skoro w mieście nie ma
takiego punktu, należy tę lukę wypełnić –
zdecydowałam. Pierwsze zlecenia dostawałam przez internet.
Czułam się bardzo dobrze w mechanizmach wirtualnego świata.
Robiłam zdjęcia swoich próbek i publikowałam na stronach z
drobnymi ogłoszeniami. Już wówczas dziwnym wydał mi się fakt, że bez trudu zdobywałam zlecenia, mając tak niewielkie pojęcie o
technikach hafciarstwa :P Można powiedzieć, że uczyłam się na
każdym zleceniu. Ale brnęłam w temat, bo mnie to
pasjonowało. W tamtym czasie nie były dostępne kursy, szkolenia,
instrukcje, nie istniały fora internetowe ani serwisy
tematyczne, gdzie możnaby było zdobyć jakąkolwiek wiedzę. Całe
know-how było zamknięte w czterech ścianach wielkich łódzkich
zakładów przemysłu tekstylnego.

Wszystkiego
nauczyłam się SAMA - od S do A :P Najpierw musiałam stać się
grafikiem. Nauczyłam się pracować w grafice wektorowej, bo była
niezbędna do obsługi hafciarki. Później przepoczwarzyłam się w
speca od haftów cyfrowych. Od tamtej pory powtarzam sobie i
przyjaciołom, że jak się chce, to można się nauczyć wszystkiego: budować statki kosmiczne i autostrady, jeździć na strusiu, hodować
lamy albo hulajnogą przemierzyć równik. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Są tylko wymówki!
Prawdziwego rozmachu MANA MANA nabrała po tym, jak moja Mama z ciekawości zrobiła coś, co na zawsze zmieniło moje życie. Z odrzuconych skrawków filcu, w tajemnicy przede mną, uszyła torebkę, z róbką haftu, przedstawiającego ludowy wzór kociewski. To właśnie była pierwsza MANA, która sprzedała się w godzinę po opublikowaniu zdjęcia na Facebooku.

To było TO! Zaczęły spływać zamówienia. W zawrotnym tempie moje życie przeobraziło się w torebkowe szaleństwo, które trwa do dziś. Posypały się zlecenia z każdego zakątka kraju. Dzięki współpracy z serwisami sprzedającymi modę handmade, MANA MANA stała się bardzo malutką, ale docenianą marką torebek. Ogromnym ułatwieniem w rozpraszaniu się wieści okazał się Facebook. Właściwie to nikt (prócz znajomych i rodziny) nie miałby pojęcia o naszym istnieniu, gdyby nie wirusowy zasięg tego medium.
Dziś, gdy wracam pamięcią do początków, nie potrafię wytłumaczyć jak to możliwe, że bez żadnego przygotowania biznesowego, wiedzy marketingowej, znajomości handlu, a tym bardziej mechanizmów rynku e-commerce, MANA MANA od pierwszych chwil zaistniała w branży. Dowcip o babie, która "zrobiła robotę", bo nie wiedziała, że się nie da, jeszcze raz znalazł potwierdzenie w rzeczywistości.
By zwiększyć zasięg działania firmy, zamieszkaliśmy z narzeczonym w Gdyni. W wynajmowanej kawalerce urządziliśmy pracownię. Jednak nadal woziliśmy wykrojone szablony torebek do szycia w Starogardzie. Domowy warsztat zaczął nas przytłaczać. Całkowicie poprzestawiały nam się noc z dniem, a odpoczynek stał się jakąś niedostępną abstrakcją. Zrozumieliśmy, że musimy oddzielić życie prywatne od pracy i wynająć lokal w śródmieściu. Gdy pojawiła się pierwsza okazja, nie zastanawialiśmy się dwa razy. Jak do wszystkiego - tak i do urządzania naszej pierwszej MANOWNI ruszyliśmy na pełnej petardzie. O pomoc poprosiliśmy zaprzyjaźnione biuro architektoniczne – Grupę Malaga. Remont trwał 2 miesiące.



Pracownia przy ulicy Zgoda 11, stawała się coraz bardziej rozpoznawalnym punktem na mapie Gdyni. Zaczęliśmy zdobywać
stałych klientów, którzy nareszcie mogli obejrzeć nasze
wyroby na żywo. Zakorzeniliśmy się w Gdyni na dobre. Po roku nasze
trzydziestometrowe studyjko zaczęło się kurczyć. Belki z materiałami wędrowały coraz dalej w stronę drzwi wejściowych. Dostawialiśmy maszynę za maszyną. Belkę za belką. Gdy zauważyłam, że klienci nie mają już jak obrócić się wokół własnej osi i prawie WYSYPUJEMY się na ulicę, zadecydowaliśmy o kolejnej przeprowadzce. Bardzo szybko znaleźliśmy piękny, jasny lokal dosłownie za rogiem! Ulica 3 Maja 20 stała się naszym nowym, ukochanym adresem.
Z wielkim entuzjazmem wypełniliśmy
nowe 70 metrów kwadratowych powierzchni. Maszyny, stoły do
krojenia, półki i regały – w końcu tyle swobody i światła!


Z czasem znowu zrobiło się ciasno. Ciągle główkowaliśmy jak zyskać więcej swobody, przebiliśmy ścianę do sąsiedniego, nieużytkowanego pomieszczenia i urządziliśmy tak kolejne 30 metrów. Nasza pracownia w tej chwili mierzy 100 m kwadratowych i choć jest nam ciasno i to bardzo, nie chcielibyśmy przenosić tak mocno tętniącego serca naszej marki w inną lokalizację.

Podwórko ma swój industrialny urok, a dodatku jaką historię! Dajemy temu wyraz i raz do roku organizujemy wielki piknik OPEN MANA! Podczas imprezy nas klienci i okoliczni mieszkańcy bawią się ręcznym szyciem pod naszym instruktorskim okiem, jedzą ciastka, piją lemoniadę, dzieci rysują kredą po betonowych połaciach a pan od waty cukrowej lepi się od ekspresowego zawijania patyczków.




Wciąż brakowało nam jednak miejsca, gdzie swobodnie moglibyśmy przyjmować i gościć klientów, zapraszać ich do spokojnych zakupów lub samoprojektowania. Dzień w którym zdecydowaliśmy się na stworzenie pięknego butiku zapoczątkował czujność w rozglądaniu się po okolicy za miejscem na piękny butik. Zwykle gdy noszę się z jakimś zamiarem, to możliwości stają na mojej drodze same. Nie inaczej było i tym razem. Zaprzyjaźniona sąsiednia knajpka ogłosiła kres swojego istnienia w tej lokalizacji. Momentalnie zdecydowaliśmy się na przejęcie dzierżawy lokalu, wiedząc doskonale, że nic tak nie scala relacji z klientem jak bezpośredni kontakt face to face. Nic tak nie wpływa na rozwój i wiarygodność internetowego sklepu, jak otworzenie punktu stacjonarnego. Uznaliśmy, że ten krok przeniesie naszą markę w zupełnie nowy, wyższy wymiar.
Dziś nasz butik mieści się pod tym samym adresem ul. 3 Maja 20, lecz tym razem witryna wyeksponowana jest
bezpośrednio przy ruchliwej ulicy. Marka Mana Mana wynurzyła się z
wirtualnego świata by bez cienia wątpliwości udowadniać ile dobrego ma do zaoferowania i jak wiele klient może zyskać przez
obejrzenie produktu na żywo i dopasowanie go do swojej sylwetki
przed zakupem. Za wystrojem wnętrza i pomysłem na meble stoi nasza
zaprzyjaźniona agencja kreatywna Hiday z Gdyni i niezawodny Kacper, a w remoncie i
przeprowadzce, oprócz całej ekipy MANA TEAM, pomagali nam
przyjaciele i rodzina. Dzięki Seba, Pitek, Lela, Tymek i Mikołaj!













